piątek, 22 sierpnia 2014

Uwaga na sens i nonsens!

Przeczytajmy:

Marek miał klacz w stajni, która przeskakiwała wysokie przeszkody.

Typowy błąd w zdaniu złożonym. Kto przeskakiwał przeszkody? Klacz czy stajnia? Jedynie "znajomość rzeczy" pozwala nam poprawnie zrozumieć to zdanie, bo jego sens wypaczył błędny szyk.

A gdyby napisać tak:

Marek miał w stajni klacz, która przeskakiwała wysokie przeszkody.

Drobna zmiana kolejności słów i zdanie jest w pełni poprawne. Zauważmy, że poprawność gramatyczna nie gwarantuje nam, że zdanie będzie zrozumiałe. Gramatyka to tylko odmiana, dobór końcówek etc. Sens to przecież coś więcej. Poprawne gramatycznie jest zdanie:

Kobieta nie żyła od jutra, ponieważ umarła w domu.

Kłopoty z nadaniem pisanemu tekstowi oczekiwanego znaczenia powstają nie tylko w zdaniach złożonych, ale także pomiędzy zdaniami pojedynczymi:

Wszedł do pokoju. Był niski, śmierdzący i brzydki.

O kim mowa? O kimś, kto wszedł do pokoju, czy o samym pokoju? Trudno zgadnąć. Polszczyzna rozróżnia rodzaje - męski, żeński i nijaki. Zauważmy, że pomiędzy dwoma przytoczonymi zdaniami zachodzi zgodność co do rodzaju. Ów nieznany "on", który wszedł do pokoju oraz sam pokój są rodzaju męskiego. To rodzi niejasność. Napiszmy to inaczej:

Wszedł do sypialni. Był niski, śmierdzący i brzydki.

Niewielka zmiana, ale ważna. W pierwszym zdaniu wprowadziliśmy słowo rodzaju żeńskiego, które wyklucza związek z przedmiotem opisu w drugim zdaniu. Wiemy już, że mowa jest o owym "kimś", kto wszedł do sypialni.

Język pisany nie wybacza błędów, które "przechodzą" w języku mówionym. Pisanie wymaga podwójnej, potrójnej staranności i dbałości o sens. Poprawiając tekst, należy zwracać uwagę nie tylko na spójność gramatyczną, ale również na to, czy nie wypuściliśmy językowej gafy.

-----------
Bartosz Libuda - Drugie życie Anny (powieść) - kupisz >>tutaj

wtorek, 12 sierpnia 2014

O przecinku

W najbliższych postach trochę o warsztacie pisarza. Zacznę od przecinka.

Znaki interpunkcyjne są informacją dla czytelnika. Oznaczają pauzy i zmiany intonacyjne, poza tym logicznie porządkują tekst. Przecinek lub jego brak może w istotny sposób zmienić znaczenie zdania lub wyrażenia. Moje imię i nazwisko to Bartosz Libuda. Jeśli zapiszemy to tak: Bartosz, Libuda, to otrzymamy informację o dwóch osobach, pierwsza to Bartosz, druga to Libuda.

W sensie tempa, przecinek jest pauzą. Możemy długo dyskutować o tym, czy przecinek wprowadza pauzę krótszą albo dłuższą niż kropka i raczej tego nie rozstrzygniemy, popatrzmy zatem na intonację. Intonacja "na słowie" przed przecinkiem jest zazwyczaj wznosząca, co sugeruje dalszy bieg wypowiedzi. Intonacja po kropce opada, kropka to jak kamień wrzucony do wody. Plusk i cisza. Średnik powinien dawać pauzę nieco dłuższą niż przecinek, a intonacja po średniku jest, moim zdaniem, uwarunkowana kontekstowo. Średnik może "zachowywać się" trochę jak przecinek i trochę jak kropka, przy czym logiczna funkcja średnika bliższa jest przecinkowi niż kropce.


Najważniejszą sprawą dla piszącego jest uświadomienie sobie, że przecinek, kropka, średnik, ale także myślnik czy wielokropek oznaczają pauzy o różnym charakterze. Pisząc, musimy wsłuchiwać się w język i odpowiednio porządkować tekst znakami interpunkcyjnymi. Łatwo zatem wyobrazić sobie w literackiej prozie ucieczkę od klasycznych zasad interpunkcyjnych, jeśli przeszkadzają nam one nadać tekstowi zaplanowany charakter. Wyobraźmy sobie, że jedna z naszych postaci mówi bardzo szybko, terkocze jak karabin maszynowy, a przerwy wykonuje tylko na oddech. Mamy wtedy prawo inaczej rozłożyć przecinki, a nietypowa interpunkcja jest elementem indywidualizacji języka postaci albo wyróżnia jakąś wybraną wypowiedź naszego bohatera.

Kiedy możemy pozwolić sobie na łamanie zasad interpunkcyjnych? Dopiero wtedy, gdy doskonale je znamy. Interpunkcja jest kwestią wiedzy i wyczucia, swoistego słuchu językowego. Jeśli nie opanowałeś zasad interpunkcji jak tabliczki mnożenia, nie bierz się za ich kreatywne wykorzystanie.

Dobra strona o interpunkcji: http://www.prosteprzecinki.pl/

Czy żmudne ślęczenie nad słownikiem albo w internecie to jedyny sposób, aby przyswoić sobie interpunkcję? Dla większości ludzi tak. Osoby wyposażone przez naturę w słuch językowy będą w większości wypadków poprawnie używać przecinków, myślników, średników, wielokropek i kropek, gdzie zasada (której nie znają) nie ma istotnego wpływu na tempo, jak "przecinkowanie" przed niż. Czy wiesz, kiedy należy postawić przecinek przed "niż", a kiedy jest to uznawane za błąd?

-----------
Bartosz Libuda - Drugie życie Anny (powieść) - kupisz >>tutaj

środa, 2 lipca 2014

Śmierć poetom - piszę kryminał

Piszę kontynuację "Kukły", którą możecie kupić w postaci e-booka między innymi >>tutaj. "Śmierć poetom" będzie dłuższa. "Kukła" to klasyczny kryminał, trzyma w napięciu do końca, kiedy to wreszcie poznajemy mordercę. Mam nadzieję, że "Śmierć poetom" będzie równie zaskakująca, nie tylko w warstwie fabularnej, ale i literackiej.

Cieszy mnie całkiem dobra sprzedaż powieści "Drugie życie Anny". To poważniejsza literatura, wielowątkowa, wielopoziomowa opowieść o miłości, zdradzie, poczuciu winy, o roli przypadku. Znajdziecie ją między innymi >>tutaj.

Czytajcie. Czytanie to moc!

piątek, 30 maja 2014

Po co umarł Tadeusz Różewicz?

Kiedy umarł Czesław Miłosz, przeżywaliśmy Miłoszomanię. Kiedy umarła Szymborska, polska wstrzymała oddech, tygodniami celebrowaliśmy ten zgon, jak wielkie święto naszej kultury. A kiedy umarł Różewicz, nic się nie stało. Kilka wzmianek w mediach. Komentarze internautów. Czy Różewicz był gorszy od Miłosza i Szymborskiej? Nie. Był tylko mniej medialny.

To, co media robią z naszym postrzeganiem rzeczywistości, rozwala mnie po prostu. Dziczejemy. Po śmierci Herberta, a było to w zamierzchłym wieku XX, w pamiętnym roku 1998, mówiło się o tej śmierci dużo, mówiło się o Herbercie, który na chwilę przeniknął do powszechnej świadomości. Herbert miał szczęście. Jego śmierć miała sens. Różewicz umarł kompletnie bez sensu i żył też bez sensu, bo żył poza mediami, a więc nie żył. Był martwy i pozostał martwy. Chciałbym bardzo, aby się narodził.

----
Bartosz Libuda, powieść "Drugie życie Anny": http://virtualo.pl/drugie_zycie_anny/bartosz_libuda/a48225i140194/?q=libuda

piątek, 23 maja 2014

Drugie życie Anny - zachęta

Na stronie księgarni publio.pl


znalazłem taką oto zachętę do przeczytania mojej powieści:

Czy osoba, z którą spędziliśmy długie lata, może nas zaskoczyć? Powieść o kamuflażu niemal doskonałym – o miłości i zdradzie, zaufaniu i śledztwie. Uchylająca drzwi do życia innych ludzi.

To miłe, że ktoś zadał sobie trud, aby własnymi słowami powiedzieć, o czym według niego jest ta książka. Myślę, że celnie to ujął. "Drugie życie Anny" jest powieścią wielowymiarową, a jedną z jej warstw jest właśnie sprawa gry, kamuflażu, zakładania masek, udawania kogoś innego wobec innych i wobec siebie. To jest powieść o tym, co w życiu ważne, a jednocześnie, wierzę w to głęboko, dobra książka.

czwartek, 8 maja 2014

Machiavelli - Książę w Lublinie

W moim ulubionym II programie Polskiego Radia wysłuchałem ostatnio arcyciekawej rozmowy z Juliuszem Machulskim o jego nowej sztuce (tekst i reżyseria), poświęconej Machiavellemu i jego "Księciu". Zainspirowało mnie to do tego, by drugi raz w życiu (pierwszy raz sięgnąłem po "Księcia" jeszcze w ogólniaku) wziąć do ręki traktat słynnego mieszkańca Florencji. O tym w innym poście, teraz o samej rozmowie z Machulskim. Usłyszałem człowieka, który swoją rolę reżysera postrzega jako służbę aktorowi w odnalezieniu właściwej drogi do postaci i do tekstu. Fantastyczne. Można by z drugiej strony powiedzieć, że Machulski podzielił się odpowiedzialnością za spektakl z aktorami, ale przecież w istocie zawsze tak jest. Reżyser, który traktuje aktora instrumentalnie (dosłownie - jak instrument do odtworzenia nut, czyli słów), raczej nie zrobi dobrego spektaklu, chyba, że posługuje się formą, której aktor może nie rozumieć, jak u Kantora czy u Grotowskiego. Ciekawe, że im mądrzejszy człowiek, tym mniej uzurpuje sobie prawa do posiadania racji. Machulski zrobił na mnie duże wrażenie. Nie pojadę, niestety, do Lublina na "Machię", ale mam nadzieję, że będzie z tego teatr telewizji. Księcia ściągnąłem sobie na czytnik. Czytam piszę dalej drugą część mojego kryminału. Pierwsza dostępna jest tutaj: http://virtualo.pl/kukla/i121435/?q=libuda


piątek, 18 kwietnia 2014

Marquez, Marquez...

Oczywiście, czytałem. Nie wszystko. "W 100 lat samotności" nie mogłem się połapać kto jest kto, ale zauroczył mnie język i plastyka, widoki budowane słowem, dziewczyna, która jadła ziemię. "Miłość w czasach zarazy" trochę mnie znużyła.
Umarł tuż przed Wielkanocą, przed Pasją. Symbolicznie. Metaforycznie. Transgranicznie. Na przełomie.
Być może warto pisać, właśnie z uwagi na śmierć. Takie własne non omnis moriar - nie wszystek umrę. Ale cóż nam z tego?

niedziela, 6 kwietnia 2014

Dlaczego Polacy nie czytają książek?

Podobno większość księgarni może upaść w wyniku wprowadzenia e-podręcznika. Inaczej mówiąc księgarnie żyją głównie z podręczników, inne książki są tylko na pokaz. Dlaczego się nie sprzedają? Dlaczego Polacy nie czytają książek?

Czy to książki są, za przeproszeniem, do dupy, czy przeciętny Polak jest zwyczajnie za głupi, aby zainteresować się literaturą? A może książki są zbyt drogie, a biblioteki kiepsko zaopatrzone? Kiedy i kto popełnił błąd, tak trudny do naprawienia? Czy zapalony wielbiciel talent shows i telewizyjnych seriali jest gotów na dobrą książkę? Dlaczego radiowej "dwójki" słucha pół procenta słuchaczy radia w Polsce?

Pod względem niechęci do literatury, jesteśmy światowym fenomenem. Chyba wszędzie czytają więcej.

Dlaczego nie nie mamy dziś autorów powieści, którzy cieszą się prawdziwym, także komercyjnym sukcesem poza granicami Polski? Zdaje się, że tu tkwi problem. Popularność sportów zimowych wzięła się przecież od Małysza i Kowalczyk, to oni pociągnęli za sobą tłumy, coraz więcej młodzieży chce grać w tenisa dzięki sukcesom Radwańskiej i Janowicza, a w piłce nożnej, jak w literaturze - sucho. Widać, jesteśmy narodem stadnym i potrzebujemy przewodników.

A gdyby tak odrobinę niezależności? Czytanie książek jest jak podróżowanie. Każda książka to podróż. Czytanie jest chyba najbardziej rozwijającą intelektualnie przyjemnością, pożywką dla wyobraźni, kreatywności i wrażliwości. Czytanie to moc.

Nie tak dawno obowiązkiem człowieka wykształconego było znać klasykę literacką, muzyczną, malarską, filmową. Posługiwać się kodem kultury, używać i rozumieć cytaty. To już nie obowiązuje. Język zubożał. Emocje wyrażamy emotikonami. Zastępują słowa. Nie jestem ich przeciwnikiem, są elementem ewolucji w komunikacji, ale ich inwazja ma swoje ciemne strony. Emotikony są jak jenoty w naszych lasach, tępią rodzime gatunki, zmieniają przestrzeń, psują jakość języka.

Co czytać? Klasykę na pewno. Czytać, słuchać, oglądać. Świat kultury jest światem powiązań. Zachęcam do sięgnięcia także po moje książki, przede wszystkim "Drugie życie Anny", do kupienia w internecie, choćby tutaj: http://www.e-bookowo.pl/self-publishing/drugie-zycie-anny.html. Warto czytać.

sobota, 8 marca 2014

Bartosz Libuda – Drugie życie Anny – o powieści



Ludzie, którzy postępują wyłącznie logicznie i konsekwentnie, istnieją tylko w książkach. Zazwyczaj są to kiepskie książki lub dobre książki w konwencji, np. kryminały. Ale w kryminałach rzadko poszukujemy prawdy o człowieku. Bohaterowie "Drugiego życia Anny" są wewnętrznie sprzeczni, a ich zachowania często niezrozumiałe, niewytłumaczalne, ludzkie. Wszyscy podlegamy emocjom i kontroli zdrowego rozsądku, jeśli nim dysponujemy. Moim zdaniem to właśnie ta nieustanna próba sił jest przyczyną trudnych do zrozumienia zachowań.
Nieprzewidywalne jest także samo życie. Całe nasze otoczenie zdaje się stabilne, ale przecież nawet tak banalna rzecz jak pogoda wymyka się ocenom. Osiąganie celów jest ciągłą walką, przedzieraniem przez gąszcz niewiadomego. Taki jest Arkadiusz. Poukładany, inteligentny, mocny, idzie przez życie jak igła przez tkaninę, ale i on ma świadomość, że tak łatwo może się zranić. I także podlega nieprzewidywalności istnienia.
Skoro życie jest tajemnicą, to opowieść musi przynosić niespodzianki. Tak jest w "Drugim życiu Anny". Powieść zaskakuje do samego końca w warstwie fabularnej i formalnej. I nie nie jest to oczywiście tylko moja autorska opinia. Jestem przekonany, że warto sięgnąć po "Drugie życie Anny".

sobota, 1 marca 2014

Napisali o "Drugim życiu Anny"!

Recenzja w formie wywiadu jest tutaj:
http://leniwiecliteracki.pl/dyskusja/bartosz-libudadrugie-zycie-anny/

Nie mnie oceniać oceny innych, zwróciłem natomiast uwagę na język rozmówców w wywiadzie o mojej książce. To cieszy, że ludzie zajmujący się literaturą przechowali w sobie umiejętność przekazywania myśli, ponieważ jest to dziś umiejętność zanikająca. Jakoś tak się porobiło, że wielu dziennikarzy i ludzi kultury stało się zakładnikami słów, uwikłali się w słowa, które przejęły kontrolę nad tokiem rozumowania, nad sensem. W "Leniwcu" słowa są sprawnie użytym narzędziem. Brawo. Będę czytał.

niedziela, 23 lutego 2014

Siła fikcji

Zacznę przewrotnie, od reportażu. Domosławski w "Non fiction" pisał o tym, że Kapuściński koloryzował swoje opowieści, coś ubarwiał, wprowadzał dodatkowe postacie, pisał o miejscach, w których nigdy nie był jak świadek wydarzeń. A przecież bodaj Małgorzata Szejnert powiedziała kiedyś, że reportaż nie jest wiernym odbiciem rzeczywistości, jest natomiast rzeczywistością przetworzoną tak, jakby mógł wyglądać najciekawszy dzień z życia bohaterów. Reportaż nie jest tekstem z policyjnej kartoteki, jest tekstem do czytania, musi więc być atrakcyjny dla odbiorcy. Jest więc w reportażu pole do zmyślenia, do naginania faktów, do tworzenia postaci, które są zlepkiem kilku innych ludzi. Tak się dzieje, tak jest, czytamy takie reportaże. Jest w reportażu miejsce na fikcję. I co teraz powiedzą ci wszyscy, dla których czytanie fikcji jest stratą czasu, a tylko reportaż ma wartość obcowania z "prawdziwym człowiekiem", z "prawdą"? Czy z tego samego powodu odrzucają kino, malarstwo, teatr, rzeźbę, muzykę i wszystko to, gdzie dominuje kreacja?

Fikcja jest wszędzie i we wszystkim. Nasze wyobrażenia o sobie i innych często nie mają nic wspólnego z prawdą. Marzenia pełne są fikcji. Rojenia dzieci to czysta fantazja. Powinniśmy to wszystko potępić?

Śmiem twierdzić, że dobra fikcja literacka niesie w sobie więcej prawdy, więcej emocji, więcej gorąca niż niejeden reportaż. Czym gorszy jest Raskolnikow Dostojewskiego od jakiegoś istniejącego studenta, który popełnił zbrodnię? Czy przez to, że Raskolnikow urodził się w wyobraźni Dostojewskiego, jest dla nas mniej intrygujący?

Dziwaczna moda na potępienie fikcji jest bezmyślnym, bezrefleksyjnym powtarzaniem zasłyszanej "mądrości", niczym więcej.

czwartek, 6 lutego 2014

Pisać, żeby żyć czy żyć, żeby pisać?

Oglądałem w TV program o Januszu L. Wiśniewskim, autorze "Samotności w sieci". Pisanie doprowadziło do rozpadu jego małżeństwa, a jego samego do depresji z tego pierwszego powodu. Smutne. Wolę jednak "żyć, żeby pisać" i mieć także "ważniejsze sprawy" (szczęśliwą rodzinę) niż zredukować moje życie do pisania. Według Flauberta, pisarz nie powinien się żenić ani mieć dzieci, bo to "przeszkadza" w tworzeniu. Flaubert zaspokajał swoje męskie potrzeby u prostytutek, ale to daleko idące uproszczenie. Gasił u nich również pragnienie bliskości. To zbyt wysoka cena. Romantyczna wizja artysty, który tylko poprzez swoje nieszczęście może wspiąć się na twórcze wyżyny, stanowi dla mnie kiepską i fałszywą perspektywę. Ale przecież Hemingway, Saint-Exupéry, Virginia Woolf, Franz Kafka, Marek Hłasko... Oni wszyscy byli życiowo popaprani. Bułhakow żył w absurdalnym świecie stalinizmu, do tego trzykrotnie się żenił, dopiero ostatni związek był udany. Mogę tak długo wymieniać. Czy oni wszyscy pisaliby jeszcze lepiej, gdyby lepiej ułożyła się ich prywatność?

Skończyłem niedawno pracę nad powieścią "Drugie życie Anny". Przerabiałem ją trzy czy cztery razy. Opublikowałem jako self-publisher na virtualo.pl. Mam nadzieję, że będzie się sprzedawać.