piątek, 18 kwietnia 2014

Marquez, Marquez...

Oczywiście, czytałem. Nie wszystko. "W 100 lat samotności" nie mogłem się połapać kto jest kto, ale zauroczył mnie język i plastyka, widoki budowane słowem, dziewczyna, która jadła ziemię. "Miłość w czasach zarazy" trochę mnie znużyła.
Umarł tuż przed Wielkanocą, przed Pasją. Symbolicznie. Metaforycznie. Transgranicznie. Na przełomie.
Być może warto pisać, właśnie z uwagi na śmierć. Takie własne non omnis moriar - nie wszystek umrę. Ale cóż nam z tego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz