piątek, 30 maja 2014

Po co umarł Tadeusz Różewicz?

Kiedy umarł Czesław Miłosz, przeżywaliśmy Miłoszomanię. Kiedy umarła Szymborska, polska wstrzymała oddech, tygodniami celebrowaliśmy ten zgon, jak wielkie święto naszej kultury. A kiedy umarł Różewicz, nic się nie stało. Kilka wzmianek w mediach. Komentarze internautów. Czy Różewicz był gorszy od Miłosza i Szymborskiej? Nie. Był tylko mniej medialny.

To, co media robią z naszym postrzeganiem rzeczywistości, rozwala mnie po prostu. Dziczejemy. Po śmierci Herberta, a było to w zamierzchłym wieku XX, w pamiętnym roku 1998, mówiło się o tej śmierci dużo, mówiło się o Herbercie, który na chwilę przeniknął do powszechnej świadomości. Herbert miał szczęście. Jego śmierć miała sens. Różewicz umarł kompletnie bez sensu i żył też bez sensu, bo żył poza mediami, a więc nie żył. Był martwy i pozostał martwy. Chciałbym bardzo, aby się narodził.

----
Bartosz Libuda, powieść "Drugie życie Anny": http://virtualo.pl/drugie_zycie_anny/bartosz_libuda/a48225i140194/?q=libuda

piątek, 23 maja 2014

Drugie życie Anny - zachęta

Na stronie księgarni publio.pl


znalazłem taką oto zachętę do przeczytania mojej powieści:

Czy osoba, z którą spędziliśmy długie lata, może nas zaskoczyć? Powieść o kamuflażu niemal doskonałym – o miłości i zdradzie, zaufaniu i śledztwie. Uchylająca drzwi do życia innych ludzi.

To miłe, że ktoś zadał sobie trud, aby własnymi słowami powiedzieć, o czym według niego jest ta książka. Myślę, że celnie to ujął. "Drugie życie Anny" jest powieścią wielowymiarową, a jedną z jej warstw jest właśnie sprawa gry, kamuflażu, zakładania masek, udawania kogoś innego wobec innych i wobec siebie. To jest powieść o tym, co w życiu ważne, a jednocześnie, wierzę w to głęboko, dobra książka.

czwartek, 8 maja 2014

Machiavelli - Książę w Lublinie

W moim ulubionym II programie Polskiego Radia wysłuchałem ostatnio arcyciekawej rozmowy z Juliuszem Machulskim o jego nowej sztuce (tekst i reżyseria), poświęconej Machiavellemu i jego "Księciu". Zainspirowało mnie to do tego, by drugi raz w życiu (pierwszy raz sięgnąłem po "Księcia" jeszcze w ogólniaku) wziąć do ręki traktat słynnego mieszkańca Florencji. O tym w innym poście, teraz o samej rozmowie z Machulskim. Usłyszałem człowieka, który swoją rolę reżysera postrzega jako służbę aktorowi w odnalezieniu właściwej drogi do postaci i do tekstu. Fantastyczne. Można by z drugiej strony powiedzieć, że Machulski podzielił się odpowiedzialnością za spektakl z aktorami, ale przecież w istocie zawsze tak jest. Reżyser, który traktuje aktora instrumentalnie (dosłownie - jak instrument do odtworzenia nut, czyli słów), raczej nie zrobi dobrego spektaklu, chyba, że posługuje się formą, której aktor może nie rozumieć, jak u Kantora czy u Grotowskiego. Ciekawe, że im mądrzejszy człowiek, tym mniej uzurpuje sobie prawa do posiadania racji. Machulski zrobił na mnie duże wrażenie. Nie pojadę, niestety, do Lublina na "Machię", ale mam nadzieję, że będzie z tego teatr telewizji. Księcia ściągnąłem sobie na czytnik. Czytam piszę dalej drugą część mojego kryminału. Pierwsza dostępna jest tutaj: http://virtualo.pl/kukla/i121435/?q=libuda